W krainie sierpa i młota

Samolot ląduje na pasie, który swoimi krawędziami sięga piaszczystej plaży. Z obu stron. Na wąskim cyplu wyspy Agatti poza wstęgą lotniskowego asfaltu nie mieści się praktycznie już nic. To w końcu najmniejsze terytorium administracyjne Indii. Garść słonecznych wysp rozsypana na Morzu Lakszadiwskim.

Czytaj dalej

Szlak tysiąca kroków

Ich dwoje. A dzieci troje. Mama prowadzi najstarszego malca. A tata super odważnie; w nosidełkach dwoje brzdąców – jeden na piersi, drugi na plecach. Gość nie może się poślizgnąć ani upaść – myślę sobie patrząc na ich spacer – bo w takiej konfiguracji nie ma bezpiecznej opcji – na brzuch czy na plecy. A teren śliski. Strumień, mokre głazy, wilgotne i omszałe pniaki. Oby Słowacki Raj nie zamienił im się w słowackie piekło.

Czytaj dalej

To nie jest photoshop

Jest tu krzywa wieża. Odchylona od własnej osi o blisko 2 metry. Mimo to, wbrew popełnionym błędom budowniczych i niszczycielskim siłom natury i czasu, wytrwale stoi od blisko pół tysiąca lat. To Włochy. A kto w tym miejscu zaczyna podejrzewać, że naprowadzam na trop zbyt czytelnie, by mogła to być Piza, ma rację. To nie Piza.

Czytaj dalej

Gramatyka życia – odmiana przez przypadki

Czas i przypadek. Nigdy nie wiesz, jakie karty rozłożą przed Tobą na stole. Gdy niczego nie planujesz ani nie oczekujesz wkładają w ręce asy lub wszechmogące jokery. Albo na odwrót – kpią z oczekiwań i zamiarów wykładając z talii marne dziewiątki. Czasami minuty i metry decydują o tym, czy doświadczysz czegoś niezwykłego, czy też nie wydarzy się kompletnie nic. W Pradze się wydarzyło. Przez przypadek właśnie.

Czytaj dalej

Już tam byłem…

Gdy powstawał jeden z poprzednich wpisów – https://bezgraniczny.com/2020/02/09/poznajmy-sie-jeszcze-raz/ – nie miałem pojęcia, że będę miał dość szybko okazję ponownie popatrzeć na znane mi miejsca. I znów dostrzec je inaczej. Nie powielając więc słów, nie powielam też obrazów. Ani dźwięków. I w jednym i w drugim przypadku znów doświadczyć można niby tego samego, ale kompletnie inaczej.

Czytaj dalej

Głaszcząc krokodyla

Leżały w słońcu nieruchomo. Wygrzewały się. Wyglądały jakby były w półśnie lub transie, albo jak makiety rozrzucone na brzegu stawu. Ale gdy tylko na ziemię spadł rzucony między nie patyk nagle, w okamgnieniu, ożyły wykonując błyskawiczny ruch w stronę źródła ruchu i dźwięku. Ciarki na plecach. A za chwilę mam głaskać jednego z nich.

Czytaj dalej

Buła z makaronem

Nie pierwszy raz przekonałem się, że aby poczuć niebo w gębie warto zatrzymać się w miejscach, które na pierwszy rzut oka z niebem, także tym kulinarnym, nie mają zbyt wiele wspólnego. I że prostota jest najlepszym z przepisów. Czego gambijski street food jest jednym z wielu przykładów.

Czytaj dalej