To samo – inaczej

O Lwowie już tu było. Ale to miasto, do którego wracam. I wracać będę. To miejsce, które za każdym razem pozwala mi odkryć w nim coś nowego. Poczuć się nieco inaczej. Doznać czegoś dotąd niezakosztowanego. Bo Lwów swój niezmienny z pozoru pejzaż nieustannie wzbogaca. Albo czekającymi na odkrycie latami albo zupełnie świeżymi  akcentami. Naniesionymi przez mody, chwile i przypadki. I z nich utkany jest ten wpis. Dla oka.

Nie będzie tu ani adresów, ani wskazówek. Żadnych podpowiedzi, gdzie pójść, którędy przejść, jak trafić. Podzielę się tylko tym, co Lwów pokazał mi ostatnim razem. Na murach budynków, na tacce z bazarowego baru, we wnętrzu lokali, na sklepowych witrynach, w zapomnianych bramach i podwórzach czy na kawiarnianych stolikach. A Ty, drogi Czytelniku, jeśli znasz Lwów, nałóż na moje obrazy własne. A jeśli go nie znasz, wyobraź sobie, co jeszcze ma do zaoferowania. I pomyśl, że ta lista może być praktycznie bez końca.

Na śniadanie…

Na ścianach…

Na ulicach…

Na ustach…

Na bazarze…

Na planie filmowym…

Na wieczór…

Gdy tworzyłem poprzedni wpis o Lwowie zakończyłem go muzycznymi dedykacjami z pierwszej, odkrywanej właśnie płyty Cigarettes After Sex. Teraz znów popełniam wpis o Lwowie a na rynku dostępny jest ich drugi album. Tak samo – inaczej. Niech więc podobieństwo zostanie zachowane. Zwłaszcza, że muzycznie jest tego warte.

6 thoughts on “To samo – inaczej

  1. Mocno sentymentalny….. i za każdym razem bogatszy….wciąż do odkrycia….. kto wie jakie ślady będzie nosić następnym razem?
    Przepiękne zdjęcia i wyjątkowa ścieżka muzyczna……

Dodaj komentarz