Na kwadratowej kromce ciemnego pieczywa wylądował przerażająco gruby plaster słoniny, który zamaskowano po chwili równie hojną porcją musztardy. Spracowane ręce babci podały mi gotową zakąskę. Zjadłem pokornie świadom, że rezygnując z tej swojskiej kanapki nie zdołam przetrwać całodobowej podróży i tradycyjnie zakrapianego zaprzyjaźniania się ze współpasażerami przedziału w pociągu z Krymu do Lwowa.
Spełnione marzenie
Odpowiedz