Kłódki podoczepiane do kładki łączącej krakowski Kazimierz z Podgórzem. Miłosne deklaracje wypełniające najsłynniejsze podwórko Werony. W Suzhou też trafiłem na miejsce pełne śladów czyichś marzeń i wyznań, niewykluczone że już porzuconych, jak kartki, na których zostały spisane.
Tuż za murami i wodą okalającymi historyczną część Suzhou w gęstą zabudowę leciwych i marniejących domków wciska się pajęczyna drobnych uliczek i alejek, z których ta najważniejsza biegnie ramię w ramię z rzeką Shantang Jie w stronę Wzgórza Tygrysa. Wieczorami zatłoczona i gwarna. Nie tylko uliczka, bo także rzeka. Handlowe i rozrywkowe serce tej części miasta bije do późna. Stragany, kafejki i sklepiki toczą tu niezmordowaną walkę o uwagę przelewających się leniwie w obie strony zwiedzających. A na mętnych wodach ściśniętej zabudową Shantang Jie ocierają się o siebie łodzie oferujące rozświetlony czerwonymi lampionami rejs.
Gdy łódź udaje się wyprowadzić z gęstwiny „portu” po paru minutach miejsce gwaru i pobłyskujących neonów zajmuje szara cisza opierających się wilgoci murów, które tylko z rzadka rozświetla blask lamp zakrywając to, co oczom turystów nie powinno się ukazywać bez retuszu zmroku. Od czasu do czasu okna mijanych budynków oferują jedynie uczestnikom rejsu krótkie scenki z życia miejscowych rodzin, ulotne, parosekundowe, niedoświetlone.
Po zakończonym rejsie nie wracam na handlowy deptak, ale znikam w alejkach przeciwnego nabrzeża. Kilka popularnych knajp zachęca gości promocyjnymi cenami drinków, koncertami na żywo albo karaoke. Jest też miejsce, które zatrzymuje niektórych na dłużej. Czym dokładnie jest dla miejscowych – nie pytałem. Nie znam odpowiedzi do dziś. Wyobrażam ją sobie. To ekscytuje czasami bardziej niż dotarcie do prawdy.
Późnym, bardzo późnym wieczorem Shantang Jie powoli zaczyna cichnąć. Wystarczy chwila spaceru, by opuścić zmęczone alejki i trafić do innego wymiaru, w którym tradycyjne, chińskie lampiony zastępują również już tradycyjne nowoczesne neony dzielnicy biznesowej ShiLu.
Wpis zapoczątkowany porzuconymi marzeniami potrzebuje zrównoważenia. A wyjątkową przeciwwagę można znaleźć w pewnym wybitnym tekście i nie mniej wybitnym wykonaniu. Nie szkodzi, jeśli polecą łzy…