W krainie sierpa i młota

Samolot ląduje na pasie, który swoimi krawędziami sięga piaszczystej plaży. Z obu stron. Na wąskim cyplu wyspy Agatti poza wstęgą lotniskowego asfaltu nie mieści się praktycznie już nic. To w końcu najmniejsze terytorium administracyjne Indii. Garść słonecznych wysp rozsypana na Morzu Lakszadiwskim.

Czytaj dalej

Szlak tysiąca kroków

Ich dwoje. A dzieci troje. Mama prowadzi najstarszego malca. A tata super odważnie; w nosidełkach dwoje brzdąców – jeden na piersi, drugi na plecach. Gość nie może się poślizgnąć ani upaść – myślę sobie patrząc na ich spacer – bo w takiej konfiguracji nie ma bezpiecznej opcji – na brzuch czy na plecy. A teren śliski. Strumień, mokre głazy, wilgotne i omszałe pniaki. Oby Słowacki Raj nie zamienił im się w słowackie piekło.

Czytaj dalej

Głaszcząc krokodyla

Leżały w słońcu nieruchomo. Wygrzewały się. Wyglądały jakby były w półśnie lub transie, albo jak makiety rozrzucone na brzegu stawu. Ale gdy tylko na ziemię spadł rzucony między nie patyk nagle, w okamgnieniu, ożyły wykonując błyskawiczny ruch w stronę źródła ruchu i dźwięku. Ciarki na plecach. A za chwilę mam głaskać jednego z nich.

Czytaj dalej

Buła z makaronem

Nie pierwszy raz przekonałem się, że aby poczuć niebo w gębie warto zatrzymać się w miejscach, które na pierwszy rzut oka z niebem, także tym kulinarnym, nie mają zbyt wiele wspólnego. I że prostota jest najlepszym z przepisów. Czego gambijski street food jest jednym z wielu przykładów.

Czytaj dalej

Nigdy więcej

Nancy, numer 271, lat 5. Sophia, numer 261, lat 6. William, numer 268, lat 6. John, numer 268, lat 10. Mary, numer 272, lat 8. Wszyscy z Sierra Leone. Narzucone imiona, narzucony los, odebrane życie. To tylko jedna z dziesiątek, setek, tysięcy kart rejestrów milionów niewolników wywiezionych z zachodniej Afryki. Na niewielkiej wyspie, na niewielkim skrawku ziemi, w niewielkiej Gambii, latami rozgrywał się jeden z największych dramatów, jakie kiedykolwiek człowiek zgotował człowiekowi.

Czytaj dalej

To samo – inaczej

O Lwowie już tu było. Ale to miasto, do którego wracam. I wracać będę. To miejsce, które za każdym razem pozwala mi odkryć w nim coś nowego. Poczuć się nieco inaczej. Doznać czegoś dotąd niezakosztowanego. Bo Lwów swój niezmienny z pozoru pejzaż nieustannie wzbogaca. Albo czekającymi na odkrycie latami albo zupełnie świeżymi  akcentami. Naniesionymi przez mody, chwile i przypadki. I z nich utkany jest ten wpis. Dla oka.

Czytaj dalej

Delta Mekongu

Technologia, inwestycje, rozbudowa – bez nich trudno wyobrazić sobie jakikolwiek rozwój. Ale na drodze pospiesznego przemarszu ku nowoczesności często niweczone i zatracane jest to, co przez lata definiowało urok i autentyzm tysięcy miejsc na całym świecie. Stając się magnesem miejsca te przyciągają nie tylko miliony turystów, ale też własną nieuchronną zgubę. Jedną z tych jeszcze pulsujących życiem „ofiar” jest pływający market Cai Rang w Delcie Mekongu.

Czytaj dalej